niedziela, 21 marca 2010

Co lubi James?

    Wszyscy wiemy, jak świetny gust ma James Bond do garniturów, samochodów i kobiet. O ile jednak w przypadku tych ostatnich nie ma wątpliwości, że agent polega na ogólnych, uznanych kanonach piękna, to w przypadku gadżetów decyzję za niego podejmują kierownicy marketingu największych koncernów. Milionowe kontrakty, zawierane pomiędzy reklamodawcami a producentami filmu, decydują o tym, jakim samochodem James będzie się poruszał (od niedawna woli Fordy i Audi) lub na jakim komputerze odpisze na emaila (najsprawniej mu to wychodzi na notebooku Sony Vaio) lub ile czasu zostało do kolejnego wybuchu (nic nie wskaże tego pewniej niż zegarek Omega Seamaster).

    Product placement polega na umieszczaniu wybranych produktów lub marek w tle filmów, seriali, książek, a ostatnio nawet gier komputerowych. Najlepiej, by z reklamowanego towaru korzystał główny bohater – nobilituje to produkt i mniej lub bardziej świadomie kieruje do nas przekaz, że ten produkt jest absolutnie wart naszej uwagi. Nie jest to jednak konieczne – nieraz product placement pojawia się u drugo- lub trzecioplanowych bohaterów. Promocja wtedy jest bardziej subtelna i niewiele mniej skuteczna.

    Historia tej formy reklamy sięga XIX w., kiedy to uznany francuski pisarz Juliusz Verne zgodził się by bohater jego najnowszej powieści „W 80 dni dookoła świata” Fileas Fogg odbył podróż na statku należącym do spółki Peninsular and Oriental Company. Od tego czasu product placement rozwijał się systematycznie, ale dopiero rozwój przemysłu filmowego umożliwił mu prawdziwy rozkwit. Dzisiaj o tym z jakiego telefonu czy samochodu skorzysta bohater decyduje się nawet na etapie tworzenia scenariusza, rozwijając akcję pod konkretny produkt.

    Najbardziej znanym przykładem product placement jest chyba film z Meryl Streep i Anne Hathaway Diabeł ubiera się u Prady (The Devil Wears Prada), gdzie obok tytułowej marki pojawiają się produkty spod znaków: Mercedes Benz, Dolce and Gabana, Pelligrino, Calvin Klein, Starbucks, Manalo Blahnik, Chanel, Jimmy Choo i wielu, wielu innych. Przyznam szczerze, że jeśli chodzi o natłok i rolę marek w filmie, to cierpliwość widza może zostać wystawiona na próbę…

    Serialowe rekordy pod względem ilości produktów znanych marek bije Seks w Wielkim Mieście (Sex and the City) ale i polscy producenci coraz odważniej korzystają z tej formy dorobienia paru (milionów) złotych. Prym wiedzie serial Dom nad Rozlewiskiem, w którym pojawiły się dotychczas samochody Suzuki, Olej Kujawski, komputery Toshiba, kawy rozpuszczalne Mokate i jeszcze parę innych produktów. Pod względem stacji, najwięcej tego typu reklamy znajdziemy w TVN.

    Product placement może być przyjemniejszą dla konsumenta formą wciskania tego czy owego, ale może też męczyć. W czasach, kiedy „wypalają” się tradycyjne kanały promocji produktów, wskazane jest oszczędne gospodarowanie tymi, które mają jeszcze moc dotarcia do odbiorcy. Product placement bezwątpienia jest formą reklamy skuteczną choć nadużywaną. Jak długo jeszcze będzie przynosiła rezultaty? Wszystko zależy od władców reklamy - cierpliwość konsumentów, wbrew obiegowym opiniom, jest ograniczona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz