środa, 11 lutego 2015

Samsung smart TV

Prawdziwe gromy posypały się na Samsunga, który zapisał w swojej polityce prywatności (jaką każdy użytkownik telewizora tej firmy musi zaakceptować), że może przesyłać na zewnętrzne serwery fragmenty rozmów użytkownika. Nie za bardzo wiadomo do kogo te rozmowy mogłyby trafiać (Samsung ich analizę zleca zewnętrznemu podmiotowi), nie wiadomo również do końca co by się z nimi działo po użyciu do celów „udoskonalania produktu”. Wiadomo jednak na pewno, że Samsungowi przyjdzie zapłacić za swoją szczerość.
Wpadkę Samsunga z ochotą wykorzystają inni gracze na trudnym rynku telewizorów, gdzie nikt nie bierze jeńców, a trup ściele się gęsto. Po rezygnacji Philipsa i Toshiby, swoje wycofanie z tego obszaru aktywności rozważa na poważnie również SONY. Zapewne podobnie jak w przypadku tych dwóch firm sprzeda prawa do linii swoich telewizorów firmie, która dzięki redukcji kosztów spróbuje dotrzeć do większej grupy klientów. Być może spróbuje zarobić również na… szpiegowaniu swoich użytkowników.
Samsung popełnił właściwie jeden błąd – zapisał otwarcie to, co robią inni po kryjomu i do czego się nie przyznają. Kiedy kilkanaście miesięcy temu okazało się, że największy konkurent Samsunga, LG, wysyła szereg informacji o swoich użytkownikach na serwery firmy, co gorsza nieszyfrowanymi kanałami, firma zareagowała niemrawo, twierdząc, że musi te informacje sprawdzić, po czym przyznała, że coś może być na rzeczy. Zbieranie informacji miało służyć wyświetlaniu spersonalizowanych reklam, na których, jak nietrudno się domyślić, firma zarabiała.

W zasadzie trudno się dziwić, że wyrafinowane komputery, jakimi są dzisiejsze Smart TV, zbierają o nas informacje i próbują, na razie nieśmiało, nam coś sprzedać. Ale przecież robią to już nasze pecety, telefony komórkowe i czytniki e-booków. Szukające dodatkowych zysków koncerny połasiły się i na ten, jeden z ostatnich bastionów, naszej prywatności i tylko zdecydowany opór opinii publicznej i idące za tym wprowadzenie stosownych ograniczeń prawnych mogłoby ten stan rzeczy zmienić.
Producenci telewizorów zatrudniają jednak wielu lobbystów, którzy przekonują, że „uczciwi ludzie nie mają się czego obawiać”, a i samym klientom permanentna inwigilacja przestaje przeszkadzać, jeśli tylko w zamian dostają wcześniej niedostępne usługi. Pod jednym wszakże warunkiem – jeśli zapłata w walucie, jaką jest nasza prywatność nie jest pobierana zbyt nachalnie i w sposób gwarantujący choćby iluzoryczną ochronę danych.
Cała afera przypomina nieco tę sprzed kilku lat z portalem Facebook. Zmieniając regulamin, w tym zasady wykorzystania zdjęć użytkowników, Facebook postanowił zrobić to z otwartą przyłbicą, w sposób przejrzysty dla użytkownika i… spotkał się z falą protestów! Miliony osób, także w Polsce w formie łańcuszka powielali poniższą, lub zbliżoną do niej, formułkę:
W odpowiedzi na nową politykę FB informuję, że wszystkie moje dane personalne, ilustracje, rysunki, artykuły, komiksy, obrazki, fotografie, filmy itd. są obiektami moich praw autorskich (zgodnie z Konwencją Berneńską). W celu komercyjnego wykorzystania wszystkich wyżej wymienionych obiektów praw autorskich w każdym konkretnym przypadku wymagana jest moja pisemna zgoda!
Oczywiście na nic to się nie zdało, bo każdy użytkownik wcześniej wyraził zgodę na korzystanie z nowego regulaminu, a Facebook nauczony tym doświadczeniem każdą nową zmianę w regulaminie wprowadza już bez zbędnego rozgłosu… Miejmy nadzieję, że Samsung nie wyciągnie podobnych wniosków i swoich działań nie ograniczy jedynie do usunięcia kontrowersyjnego zapisu, zapewniając klientów, że teraz to już wszystko jest w porządku.