środa, 25 sierpnia 2010

Jak zabijać, to z beretty

    Udało się, wybrałem się wreszcie na „Incepcję” Christophera Nolana. Film jest zrobiony z rozmachem a ogrom środków przeznaczonych na jego produkcję widać niemalże w każdej minucie jego projekcji. Efekty specjalne atakują widza ze wszystkich stron a ich skala wręcz wbija w fotel. I z tego chyba uczyniłbym główny zarzut wobec produkcji – film jest zbyt „ZA”, tzn. ZA szybki, zbyt ZAgmatwany i ZAdługi. I tylko fenomenalny Di Caprio nie zawodzi i ratuje produkcję.

    Niemniej jednak nie o recenzji tego, bądź co bądź, hitu filmowego chciałem pisać. Zastanowiła mnie niewielka, jak na współczesne filmy, liczba produktów promowanych w „Incepcji”. Lista firm, które zapłaciły za product placement  przedstawia się następująco:
           - Beretta,
          - Blaser,
          - Café Debussy,
          - Citroën,
          - Coca-Cola,
          - Ford,
          - Hyundai,
          - Japan Rail East,
          - Maybach,
          - Mercedes,
          - Range Rover

    Lista może i nie jest długa, ale zawiera samych potentatów. Ford podobno zapłacił 150 tysięcy dolarów, żeby to właśnie jego furgonetka widowiskowo spadła z mostu do rzeki (bodaj najdłuższa scena filmu). Moje kontrowersje budzi jednak pierwsza firma na liście – Beretta. Ilość broni użytej w filmie jest porażająca i jeśli jedna chociaż firma zapłaciła za to, by główny bohater właśnie z jej pistoletu strzelał do bad guys, to mamy do czynienia ze skandalem, a przynajmniej z przekroczeniem granicy przyzwoitości. Pozostaje czekać, aż jakiś indonezyjski producent uzbrojenia zapłaci za product placement swojego najnowszego działa samobieżnego...

 Beretta Px4 Storm

 ... i dzielny bohater załatwiający nią filmowe kanalie

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Szczepionka na głupotę

    Ferrari właśnie wypuściło nowy, limitowany i nieprzyz- woicie drogi model. Nic nie wiesz? Nie przejmuj się, szef firmy produkującej Twoją aspirynę trzyma rękę na motoryzacyjnym pulsie i chciałby już go kupić. Nie dla siebie, bo nie miałby go gdzie upchnąć w garażu, ale dla swojego syna, akurat na 20 urodziny. Do szczęścia potrzeba mu jednego – kolejnych paru milionów euro na koncie. Kolejna pandemia "czegośtam" byłaby jak w mordę strzelił.

    Poprzednio ten sam plan udał się całkiem nieźle. Wywołano ogólnoświatową panikę przed nieznanym, zabójczym rodzajem grypy, postraszono setkami milionów ofiar pandemii, wyprodukowano szczepionkę, sprzedano ją państwom, a po wszystkim ogłoszono się bohaterami. Miliardy euro i dolarów wartkim strumieniem spłynęły do kasy koncernów farmaceutycznych (Baxter, GlaxoSmithKline i Sanofi-Pasteur). Szkoda tylko, że nie udało się zmusić rządów do programu przymusowych szczepień – wtedy trik pt. „kupcie szczepionki, bo marnie zginiecie” nigdy by się nie wydał. Było blisko – nikt nie przewidział tylko, że ludzie, w przeciwieństwie do wielu rządów, nie spanikują i masowe szczepienia zignorują.

    Nie twierdzę, że koncerny farmaceutyczne wyhodowały wirusa świńskiej grypy, ale do perfekcji wykorzystały jego pojawienie się. Do myślenia wszystkim powinien dać fakt, że największe firmy farmaceutyczne przeznaczają na marketing aż 38 procent zysków, a na badania nad nowymi lekarstwami zaledwie 11! Reszta pieniędzy wydawana jest właśnie na napędzanie nam stracha przed chorobami.

    Wkrótce ruszy nowa kampania – szczepienie przeciwko grypie sezonowej, czyli coroczne żniwa dla koncernów farmaceutycznych. Na grypę sezonową szczepię się regularnie od 2003 r. Moja żona, dla odmiany, zaszczepiła się tylko raz, w 2004 i zaraz potem zmogła ją wyjątkowo paskudna grypa. Od tego czasu ja się szczepię, ona nie. Chorujemy tyle samo (zazwyczaj 1-2 przeziębienia rocznie). Po aferze ze świńską grypą zrozumiałem, że i szczepionki na grypę sezonową mogą być wielkim oszustwem. Po siedmiu latach zaszczepiłem się na głupotę. Wszystkich zachęcam do tego samego - w tym roku „olejmy” koncerny farmaceutyczne i na grypę się nie szczepmy. Nikt od tego nie umrze, a koncernom farmaceutycznym może da do myślenia, że nie taki lud ciemny jak się im wydawało.
_____________________________________________________
Gmina Szamocin zaprasza! Zajrzyj na www.szamocin24.pl

niedziela, 1 sierpnia 2010

Mocne słowo na „B”

    Historia bojkotów jest niemalże tak długa jak historia ludzkości. W starożytności Grecy bojkotowali rzymskie wina, a Rzymianie towary z Kartaginy. Dziś w zależności od tego gdzie mieszkamy i jaki mamy światopogląd, bojkotujemy francuskie sery, amerykańskie fastfoody, niemieckie samochody lub brytyjskie paliwa. Na rynku polskim bojkotowaliśmy już produkty z RFN, jugosłowiańskie plaże, po '89 rosyjskie wódki i generalnie wszystko co od „Ruskich”, następnie TVP, TVN, Orlen, Gazetę Wyborczą, PZPN, Tesco, Nescafe, Facebooka i kilkaset innych rzeczy. Teraz, prawdziwi Polacy bojkotują Kompanię Piwowarską, producenta popularnego Lecha. Wszystko przez kontrower- syjny plakat reklamujący „Zimnego Lecha”, czyli schłodzone piwo, tuż przed Wawelem, gdzie spoczywa Lech Kaczyński.

    Dla Kompanii Piwowarskiej obecny bojkot to nic nowego. Kilka lat temu do bojkotu piwa Lech nawoływali kibice Lecha Poznań, po tym, jak Kompania Piwowarska przestała sponsorować tę drużynę. Pies z kulawą nogą się tym nie przejął i piwo pozostało numerem 1 zarówno w Poznaniu jak i Wielkopolsce, a nawet zwiększyło swój udział w rynku. Marketingowcy z Kompanii chyba wiedzą, że w bojkotowaniu Polacy nie mają ani doświadczenia ani wytrwałości.

    Nie chcę mi się wierzyć, że obecna awantura wokół billboardu przed Wawelem jest dziełem przypadku. To świadome bicie piany i szokowanie polskiego odbiorcy. Spece od wizerunku wiedzieli, co robią i jeśli dotychczas nikt za to nie przeprosił, to świadczy to o tym, że „skandal” od początku był w scenariuszu. I dziwię się tylko polskim politykom, że dali się tak łatwo złapać na ten haczyk.

    Popatrzmy przez chwilę na target Kompanii Piwowarskiej. Jej produkty są dobre jakościowo, dość drogie (z wyjątkiem zaledwie paru gatunków) i skierowane do klienta w wieku 25-45 lat. Odbiorcy to osoby dobrze usytuowane, o miesięcznych dochodach per capita powyżej 1500 zł, zazwyczaj mieszkańcy dużych miast. Cechuje je dynamizm i przeważnie wyższe wykształcenie. Teraz wystarczy popatrzeć na dane Państwowej Komisji Wyborczej i dowolnej sondażowni, by zobaczyć, że są to zwolennicy (w 65-70%) Platformy Obywatelskiej, popierających obecny rząd. Nie trzeba być Archimedesem, by zgadnąć, że do tragedii smoleńskiej mają oni stosunek zdystansowany.

    Politycy PiSu nawołując do bojkotu produktów Kompanii Piwowarskiej, w tym piw „Tyskie", „Wojak”, „Żubr”, „Dębowe Mocne”, „Redds”, „Pilsner Urquell”, „Peroni”, „Miller”, „Grolsh” robią ogromną przysługę tej firmie, promując jej produkt dokładnie w targecie. Teraz każdy, kto będzie chciał powiedzieć „hej, nie jestem moherem” sięgnie właśnie po te produkty. Dobry pomysł, niewielki nakład finansowy, a jaki piękny efekt...