środa, 12 października 2011

Męskość ocalona

Szok, trwoga, przerażenie... Parę dni temu pakowałem swoją kosmetyczkę przed kolejnym wyjazdem, kiedy spostrzegłem puste opakowanie po antyperspirancie. Już, już miałem je wyrzucić, kiedy wzrok mój padł na niewyraźny napis "Bądź aktywna - ochrona 24h". Przed oczami mi pociemniało, nogi się ugięły, a wolna ręka bezwiednie zaczęła szukać jakiegoś wsparcia... Jak to "aktywna" do licha??? Czy to możliwe, że używałem DAMSKIEGO kosmetyku?

Oparłem się, żeby nie stracić równowagi. Całe moje poczucie męskości, latami budowana duma z przynależności do brzydszej części gatunku legła w gruzach, zmiażdżona przez malutkie opakowanie bezwonnego antyperspirantu. Świadomość tej fatalnej pomyłki popełnionej na robionych w pośpiechu zakupach boleśnie drążyła mój umysł. Serce kołatało a czoło pokryło się kropelkami potu. Spojrzałem na zegarek - za 10 minut miałem wyjść na spotkanie. "Pal licho spotkanie, męskość ważniejsza" pomyślałem i pobiegłem do komputera. Parę minut, które potrzebował  na uruchomienie wydało mi się wiecznością. Z nerwów gniotłem pudełko, które w pewnym momencie cicho pękło. MUSIAŁEM jak najszybciej dowiedzieć się, co mi grozi od używania damskiego kosmetyku.

Po pół godzinie przeczesywania internetu i analizowania składu antyperspirantu odetchnąłem z ulgą. W składzie nie było estrogenu. Odkryłem, że większość kosmetyków dla kobiet i mężczyzn różni się jedynie nazwą i zapachem, a wszelkie inne różnice są śladowe. To co czyni kosmetyk męskim lub damskim to najczęściej wyłącznie nazwa. Wystarczy, by krem, antyperspirant czy nawet krem do stóp miał w nazwie "męski" i już jak za dotknięciem magicznej różdżki, jego używaniem nie jest dla faceta ujmą na honorze.
Marketingowe wygi mają rację. Patrząc na kipiące męskością opakowanie mojego nowego antyperspirantu i na stare „damskie” nie znajduję różnic w składzie. Jednak na wszelki wypadek w koszu lądują kosmetyki w kolorze innym niż niebieski, czarny i ciemnozielony.
Lepiej dmuchać na zimne...