niedziela, 1 maja 2011

Monety, medale i numizmaty, czyli polowanie na jelenia

Beatyfikacja Jana Pawła II to okazja nie tylko do modlitwy, kontemplacji i radości ale też do niezłego zarobku. Oprócz tanich pamiątek „made in china” od kilku tygodni jesteśmy wręcz zalewani ofertami kupna monet lub medali wybitych specjalnie z okazji beatyfikacji. Srebrne złote, platynowe, duże, małe, z certyfikatami i bez mają jedną wspólną cechę – są absolutnie niewarte swej ceny.
Zastanówmy się – jaki jest sens kupować medal, zawierający kilka gram złota ukształtowanych w podobiznę papieża, za dajmy na to 2000 tysiące złotych, kiedy rynkowa wartość kruszcu to co najwyżej 500 zł. Jeżeli ktoś myśli, że tak zainwestowane pieniądze zwrócą mu się z nawiązką za kilka lat, to powinien usiąść, odpocząć i raz na zawsze przestać inwestować. Takich inwestorów, nie bez powodu, bankowcy zwą „jeleniami”. „Jeleniowi” wciska się karty kredytowe, rekordowo drogie kredyty i tuzin innych, niepotrzebnych mu rzeczy. W internecie „jelenie” kupują monety i medale. Po to, by klient myślał, że kupuje produkt warty swojej ceny, medale uszlachetnia się limitując kolekcje, czy dodając eleganckie certyfikaty.



Powyżej: medal ze Skarbca Mennicy Polskiej (firmy prywatnej) za 2137 zł. Wartość kruszcu to ok. 1000 zł. 

Ok, jest szansa, że kupiona za 3 tys. złotych moneta (moneta, nie medal) po kilku latach będzie warta dużo więcej. To się zdarzyło parokrotnie. Dużo bardziej jednak prawdopodobne, że wartość monety spadnie i za parę, paręnaście lat o wartości monety będzie świadczyła jedynie jakość i ilość metalu użytego na jego produkcję.
Dla państwa produkcja monet to perfekcyjny biznes – sprzedaje za wielokrotność ich wartości i pomimo, że zalewa nimi rynek, to nie zwiększa inflacji, bo nikt nie jest na tyle głupi, żeby za monetę, na którą wydał tysiące złotych kupować bułki. Domorośli numizmatycy chomikują je po szafach, licząc, że kiedyś kupią sobie za nie dom, a co najmniej samochód.


Jedna z najdroższych monet świata - amerykańska pięciocentówka z 1913 r. wcale nie jest wykonana ze szlachetnego metalu. Wykonano ją ze stopu miedzi i niklu. W 1996 r. sprzedano na aukcji jedną z tych monet za niemalże 1,5 mln dolarów.

Z medalami rzecz jest jeszcze bardziej ciekawa, bo poza sentymentem nie ma absolutnie żadnego sensu ich kupować. Są niemiłosiernie drogie, a nawet bułek za to nie kupimy. Za jakiś czas staną się kosztowną pamiątką rodzinną lub skończą u jubilera, który nie kierując się żadnym sentymentem kupi je po cenie złomu. I tyle zostanie z inwestycji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz