niedziela, 21 lutego 2010

Być jak Tiger

Facetom biżuterii nosić nie wypada. Wyjątków nie ma wiele i jeśli się nie jest bułgarskim mafiosem lub przynajmniej sędzią rejonowym, to powinno się zrezygnować ze świecidełek. Jedynym wyjątkiem jest zegarek. Tu panuje zgoda – zegarki nosić facetom przystoi, nawet jeśli jest to zupełnie zbędny relikt przeszłości. W czasach komórek zegarek jest równie niepotrzebny jak na poczcie telegraf, ale ten element męskiej garderoby dzielnie opiera się próbie czasu.

W czasach, kiedy wszyscy mężczyźni muszą nosić mniej-więcej-takie-same garnitury i mniej-więcej-takie-same obuwie, zegarek stanowi ostatni bastion indywidualizmu i nic dziwnego, że niektórzy do zakupu zegarka przywiązują większą wagę niż do wyboru samochodu.

Na rynku czasomierzy dla płci brzydkiej wybór jest ogromny, ale liderzy od lat ci sami. Dla papieży, szejków i niedowartościowanych prezesów – patek phillippe; nadzianych bezguściarzy – rolex (najlepiej z diamentami na tarczy); dla statecznych – omega; dla sportowców w garniturach Tag Heuer.

Ta ostatnia marka miała ostatnio słabsze dni. Wszystko przez jednego z tzw "ambasadorów" marki - Tigera Woodsa. Termin ambasador brzmi może i dumnie, ale oznacza po prostu, że firma płaci mnóstwo kasy tylko po to, by celebryta nosił ich produkty i pokazywał się na oficjalnych materiałach reklamowych. Współpraca między Tigerem a TH trwała nieprzerwanie od 2002 i tylko czasami można było usłyszeć, że akurat ten sportowiec nie nadaje się do promowania tej marki jako zbył nijaki. Nudny, zawsze opanowany, ostrożnie się wypowiadający, nie pasował do brandu promującego życie pełną piersią, na najwyższych obrotach.

Sytuacja zmieniła się diametralnie, kiedy Elin Nordegren, prywatnie żona Tigera zaatakowała go za zdradę, jakiej miał się dopuścić. Jak się szybko okazało, anemiczny Tiger miał drugą twarz playboya sypiającego z hostessami, kelnerkami, modelkami, gwiazdami porno i tylko on wie z kim jeszcze. Na tak gwałtowną zmianę wizerunku swojej gwiazdy firma nie była gotowa. Zdjęcie jurnego sportowca szybko zniknęło ze strony internetowej i materiałów reklamowych, a władze firmy w pierwszym odruchu zaczęły gorączkowo myśleć jak się pozbyć gwiazdy.

Spece od wizerunku poszli jednak wkrótce po rozum do głowy i postanowili nie rezygnować z Woodsa. Choć oficjalnie mówi się, że firma kontraktu nie zerwała z uwagi na doskonałą współpracę, to wieść niesie, że wizerunek playboya sypiającego z kim popadnie nie jest taki zły. Toż to niemalże jak agent 007, tyle, że uzbrojony w kij golfowy zamiast 9 milimetrowego Waltera! O podbojach Tigera marzy większość facetów, więc może nieliczni z nich, mający zbędne parę tysięcy dolców zainwestują w zegarek z logiem Tag Heuera? Jeśli ma to zwiększyć zainteresowanie u płci przeciwnej, to na pewno warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz